-No właśnie Harry. To nie było nic wielkiego. Moja śmierć ułatwiłaby wam wszystkim życie! Jebani egoiści!- krzyknęła tak, że wszyscy wybiegli przed budynek- a wy co się tak gapicie?! Jesteście tacy sami jak on! Macie w dupie to, co dzieje się wokół was! Wy się nazywacie rodziną?! Jeśli już, to rodziną patologiczną do cho...- nie dokończyła, ponieważ straciła przytomność...
ROSE.
Śpię. Śnię to tym, że podczas naszego zjazdu kłócę się z bratem. Widzę to tak, jakby to było naprawdę. Dziwne, no ale cóż. Wyobraźnia płata różne figle. Czuję, że ktoś ściska moją dłoń. Otwieram oczy i widzę białe ściany. Przy jednej z nich stoi kanapa, na której siedzi mama, Gemma, Nick, Joe, Sam i Rob. Reszta rodziny siedzi na przyniesionych krzesłach i zaciekle o czymś rozmawia. Skoro widzę wszystkich to kto ściska moją dłoń? Nie tylko nie to! Patrzę w prawą stronę i widzę... Uff... widzę Tom'a.
-Jak się czujesz?- zapytał.
-Nie wiem. Gdzie jestem? Co się stało?
-Jesteś w szpitalu. Zemdlałaś wczoraj gdy sprzeczałaś się z Harry'm.
-Aaa tak. Czyli to nie był sen- powiedziałam szeptem.
-Słucham?
-Nie nic. Chciałam was przeprosić- skierowałam się do rodziny przebywającej w pokoju- nie wiem czemu tak wybuchłam, bardzo was przepraszam- powiedziałam, a po policzkach spłynęły mi łzy.
-Nie przejmuj się skarbie. My się nie gniewamy- powiedziała ciocia Ellen.
-No właśnie- dodał dziadek.
-Dziękuję wam za to, że nie jesteście źli.
-Dziecko... Nie mamy o co się złościć- powiedział Rob.
-Kochani jesteście- powiedziałam.
-A ty niepoważna- powiedział Harry.
-Że co?
-Że to! Nie bierzesz leków i nie chodzisz do lekarza!
-A co cię to obchodzi?!
-A obchodzi mnie! I to bardzo ty idiotko!
-Możesz mnie nie wyzywać debilu?!
-Nie moge! W głowie mi się nie mieści jak możesz być tak nieodpowiedzialna!
-Weź się zamknij i wyjdź!
-A właśnie że nie wyj...- nie dokończył bo Gemma mu przerwała.
-Możecie się zamknąć?! - krzyknęła.
-Masz rację, już się zamykam- powiedział Harry i usiadł obok Sam'a.
Nie powiedziałam nic. Popatrzyłam na mamę, która blado się uśmiechnęła.
-A tak w ogóle to powiecie mi, czemu ja tu nadal leżę?
-Kochanie lekarze muszą cię dokładnie zbadać i ustalić nowe leki-powiedział Rob.
-Coś jest nie tak?!
-Nie skarbie. To znaczy twój stan się pogorszył przez to, że nie bierzesz leków- stwierdziła mama.
-Przepraszam mamo.
-Kochanie nie przepraszaj, tylko bierz leki tak, jak trzeba.
-Tak zrobię- powiedziałam, a Tom mocniej ścisnął moją rękę.
-Mam nadzieję- powiedziała mama.
Cała rodzina siedziała u mnie do 17. Później został ze mną Tom i Gemma. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy. Było bardzo fajnie.Około 19 zadzwonili do mnie chłopcy- Niall, Zayn, Liam i Lou na skype. Rozmawialiśmy do późnego wieczora. Mniej więcej o 24 poszłam spać z nadzieją, że jutro wyjdę do domu.
M<3
-Dziecko... Nie mamy o co się złościć- powiedział Rob.
-Kochani jesteście- powiedziałam.
-A ty niepoważna- powiedział Harry.
-Że co?
-Że to! Nie bierzesz leków i nie chodzisz do lekarza!
-A co cię to obchodzi?!
-A obchodzi mnie! I to bardzo ty idiotko!
-Możesz mnie nie wyzywać debilu?!
-Nie moge! W głowie mi się nie mieści jak możesz być tak nieodpowiedzialna!
-Weź się zamknij i wyjdź!
-A właśnie że nie wyj...- nie dokończył bo Gemma mu przerwała.
-Możecie się zamknąć?! - krzyknęła.
-Masz rację, już się zamykam- powiedział Harry i usiadł obok Sam'a.
Nie powiedziałam nic. Popatrzyłam na mamę, która blado się uśmiechnęła.
-A tak w ogóle to powiecie mi, czemu ja tu nadal leżę?
-Kochanie lekarze muszą cię dokładnie zbadać i ustalić nowe leki-powiedział Rob.
-Coś jest nie tak?!
-Nie skarbie. To znaczy twój stan się pogorszył przez to, że nie bierzesz leków- stwierdziła mama.
-Przepraszam mamo.
-Kochanie nie przepraszaj, tylko bierz leki tak, jak trzeba.
-Tak zrobię- powiedziałam, a Tom mocniej ścisnął moją rękę.
-Mam nadzieję- powiedziała mama.
Cała rodzina siedziała u mnie do 17. Później został ze mną Tom i Gemma. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy. Było bardzo fajnie.Około 19 zadzwonili do mnie chłopcy- Niall, Zayn, Liam i Lou na skype. Rozmawialiśmy do późnego wieczora. Mniej więcej o 24 poszłam spać z nadzieją, że jutro wyjdę do domu.
~//~
_Następnego dnia_
-Co ty tu robisz?!- zapytała dziewczyna, patrząc na brata.
-Przyjechałem odebrać cię ze szpitala- powiedział.
-To jednak wychodzę...
-Noo tak.
-A mama nie mogła przyjechać?!
-Musiała iść do pracy.
-A Rob?
-O ile dobrze pamiętam, to wczoraj ci mówił, że wyjeżdża na miesiąc w delegację- odpowiadał ze spokojem.
-A Gemma?
-Jest na uczelni.
-A Tom?
-Tom jest w szkole, a poza tym to jak miałby tu dojechać z Holmes Chapel? Autobusem?!
-Noo w sumie. No to na co czekasz?! Wyjdź.
-Ale jak to?- zapytał zdziwiony.
-No chyba musisz iść do lekarza, żeby powiedzieć, że pomnie przyjechałeś, taak?
-A no rzeczywiście. Zaraz wracam.
-A mało mnie to obchodzi- powiedziała i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
Harry wrócił po około20 minutach. Rose siedziała w fotelu bawiąc się telefonem.
-Już jestem- powiedział.
-No i co?
-No i to, że chyba możemy już iść.
-To chodźmy. Nie mam zamiaru tu dłużej siedzieć.
-Jak sobie życzysz. Daj tą torbę- powiedział patrząc na siostrę, która w drobnej dłoni trzymała niewielką torbę ze swoimi rzeczami.
-Poradzę sobie.
-Nie kłóć się ze mną.
Dziewczyna nie powiedziała już nic. Wcisnęła bratu do ręki swoją torbę i wymijając go wyszła ze szpitalnego pokoju. Pożegnała się z pielęgniarkami, które znała od wielu lat, ponieważ w tym szpitalu leczy się odkąd wykryto jej problemy z sercem. Zjechała na dół windą i wyszła przed budynek. Zaraz za nią z ogromnego szpitala wyszedł jej brat. Pogoda w Londynie była dziś o dziwo piękna. W marcu nigdy nie było tak ładnie. Dziewczyna zachwycona faktem, że już dziś wraca do domu wsiadła do luksusowego auta brata. Zapięła pas i patrzyła przed siebie. Zdziwiona tym, że Harry jedzie złą drogą zapytała:
-A gdzie my jedziemy?
-Do mnie.
-Jak to?
-Chłopcy chcieli się z tobą zobaczyć.
-Ale wczoraj mówili, że nie mają czasu.
-Oni wiele rzeczy mówią.
-A no tak.
Na tym skończyła się rozmowa. Dalej jechali nie odzywając się do siebie ani jednym słowem. Dojechali do domu chłopaka. Harry, jak na kulturalnego mężczyznę przystało, otworzył siostrze drzwi, po czym oboje skierowali się do willi. Weszli do przedpokoju, w którym zostawili rzeczy i skierowali się do kuchni.
-Napijesz się czegoś?- zapytał Harry.
-Poproszę herbatę.
-A zjesz coś?
-Nie.
I znów zapadła cisza. Harry był podenerwowany, ponieważ myślał, że siostra nie jest już na niego zła. Mylił się i teraz zdecydowanie zdał sobie z tego sprawę. Przygotował dwie herbaty, które zaniósł do jadalni.
-Mogę przejść do salonu?- zapytała Rose, przerywając ciszę.
-Jasne- powiedział i uśmiechną się do niej.
Dziewczyna próbowała zrobić to samo, lecz nie potrafiła odwzajemnić uśmiechu w stosunku do brata. Zrezygnowana udała się do salonu, który w całym domu najbardziej się jej podobał.
-Wiesz... Mama mówiła, żebyś została u mnie do niedzieli- powiedział Harry siadając na kanapie obok siostry.
-Ale dlaczego?
-Bo nikogo nie będzie w domu, a ona ni chciała, żebyś była sama.
-Ale przecież Tom by mnie odwiedzał.
-Ale on nie będzie z tobą cały czas.
-A ty niby będziesz?
-Będę. Obiecuję ci to- powiedział, czym wywołał lekki uśmiech na twarzy Rose.
-A gdzie będę spać?
-Tam gdzie zawsze.
-No to ja pójdę zanieść torbę.
-Spoko.
Dziewczyna zniknęła w przedpokoju. Chwyciła swą torbę i ruszyła na górę do "swojego" pokoju. Tak, Rose, Gemma i rodzice mieli w domu chłopaka swe sypialnie. Dziewczyna idąc po schodach patrzyła na fotografie umieszczone na ścianie. Widziała mnóstwo swoich zdjęć. Nawet tych z teraz.
-Jesteś pewnie ciekawa, skąd mam twoje teraźniejsze zdjęcia, tak?- zapytał, czym wystraszył siostrę- przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć- dodał.
-Nic się nie stało. No w sumie chciałabym wiedzieć skąd je masz.
-Otóż Gemm mi je wysyła.
-Co?
-No tak. Może to głupio zabrzmi, ale tyle mi pozostało. Wiem, że mnie nienawidzisz, więc mogę chociaż patrząc na te wszystkie zdjęcia łudzić się, że kiedyś będzie tak, jak dawniej.
-Harry ja... ja... nie wiem co mam ci powiedzieć- stwierdziła, a po jej policzku popłynęły łzy.
-Nic nie mów. Nie musisz. Proszę cię ni płacz przeze mnie. Już za dużo krzywd ci wyrządziłem- powiedział i przytulił siostrę, która o dziwo odwzajemniła uścisk. po chwili jedna puściła brata i udała się w kierunku swej sypialni.. Na łóżku zostawiła swoje rzeczy i powiedziała do stojącego w drzwiach brata:
-Chodźmy na dół. Herbata nam wystygnie.
______________________________________________________________________________
W końcu napisałam drugi rozdział :)
Mam nadzieję, że się cieszycie :*
Przepraszam za tak długą nieobecność <3
7Komentarzy- nowy rozdział :*
No nareszcie! :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że się już nie doczekam! :)
Cudnyy jest :**
No no no :)
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że nic nie dodasz :)
Bardzo mi się podoba :**
Noo nie będę aż tak nie dobra :)
UsuńNie mogłabym wam sprawić takiej radości kochani :**
Jeju jaki fajnyyy! :*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, który z pewnością będzie jeszcze lepszy :p :)
Świetnie piszesz dziewczyno :)
OdpowiedzUsuńUzależniłam się już od drugiego twojego bloga :p
Buziaki dla ciebie ;*
Dzięki wielkie :)
UsuńSuper, że czytasz jeden jak i drugi :)
Bardzo mnie to cieszy :*
Też przesyłam dla ciebie buziaki :*
Kocham toooo <3
OdpowiedzUsuńOoo co ja widzę :)
OdpowiedzUsuńWygląd zmieniłaś :p
Bardzo tu teraz ładnie <3
Co do rozdziału to strasznie mi się podoba i czekam na następny *.*
Heh dziękuję :)
UsuńFajnie, że doceniacie wszystko na tym blogu :)
Nawet niewiele znaczący wygląd :)
Pozdrawiam :*
No no no :)
OdpowiedzUsuńOpłacało się tyle czekać :)
Rozdział jest super! :**
Rozdział bardzo fajny i wygląd jest super :*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Mam nadzieję, że pojawi się szybciej niż ten :p
Dzięki wielkie :)
UsuńFajnie, że podoba się wam nowy wygląd ;*
Też mam nadzieję, że napiszę szybciej ten trzeci rozdział <3