niedziela, 24 marca 2013

Rzucisz się na mnie i taki będzie finał...


-Nic nie mów. Nie musisz. Proszę cię nie płacz przeze mnie. Już za dużo krzywd ci wyrządziłem- powiedział i przytulił siostrę, która o dziwo odwzajemniła uścisk. po chwili jedna puściła brata i udała się w kierunku swej sypialni.. Na łóżku zostawiła swoje rzeczy i powiedziała do stojącego w drzwiach brata:
-Chodźmy na dół. Herbata nam wystygnie. 
-Tak, chodźmy.
Rodzeństwo zeszło na parter. Nim doszli do salonu, usłyszeli  dzwonek do drzwi. Rose ignorując dźwięk zniknęła w salonie, a jej brat poszedł zobaczyć kto przyszedł. Gdy otworzył drzwi do domu wparowała bez zaproszenia czwórka chłopaków- Niall jedzący żelki, Louis bawiący się telefonem oraz Liam i Zayn, którzy sobie dokuczali.
-Cisza!- krzyknął Hazz- a może tak cześć, co?
-No cześć- powiedzieli równo.
-Gdzie Rose?- zapytał Niall.
-W salonie siedzi. Chodźcie.
Chłopcy zostawili kurtki i buty w holu, następnie ruszyli z Harry'm do salonu.
-Hej Rose!- krzyknął Liam, po czym przytulił uśmiechniętą dziewczynę.
Rose przywitała się z przyjaciółmi i spędzili cały dzień na rozmowach, żartach, oglądaniu filmów itp.
Około 21, dziewczyna powiedziała:
-Sory chłopaki, ale ja już idę spać.
-Tak szybko?- powiedział zasmucony Zay.
-No jakoś tak wyszło. Dobranoc.
-Skoro chcesz już iść to my chcemy po buziaku na dobranoc- powiedział Lou.
-Od całowania to ty masz Eleanor, Boo Bear- powiedziała.
-A widzisz ją tu gdzieś?
-No nie.
-To całuj i nie marudź.
-Noo dobra- powiedziała i całowała w policzek każdego po kolei. Przyszła kolej na Harrego. Gdy Rose kucnęła przy fotelu by pocałować brata w polik, ten wstał. Pomógł jej wstać i mocno się do nie przytulił.
Rodzeństwo przez chwilę trwało w uścisku, gdy Hazz powiedział:
-Dobranoc mała- i cmoknął ją w policzek. 
-Cześć chłopaki- zaśmiała się Rose i poszła na górę.
-Eeee! Pogodziliście się?- zapytał Liam.
-Nie- powiedział zasmucony loczek.
-A ten przytulas?- wtrącił Niall.
-Powiedzmy, że jesteśmy na dobrej drodze- odpowiedział Harry.
-No i bardzo dobrze- powiedzieli równo Lou i Zayn.
-Wiecie co? Mam do Rose sprawę. Pójdę do niej na chwilę- powiedział Zayn.
-No dobra. Idź- stwierdził Hazz.
~//~
Mój brat mnie zaskakuje! Te zdjęcia, obietnice i w ogóle jest taki inny. To znaczy taki... taki jak dawniej. Bardzo mnie to cieszy, ale to nie zmienia faktu, że nadal mam do niego ogromny żal i on tym wszystkim tego nie zmieni. Zmęczona opadłam na łóżko. Po chwili poczułam, że w mojej kieszeni coś wibruje. Ooo dostałam sms'a. Wcisnęłam pokaż i po chwili na wyświetlaczu pojawiła się taka wiadomość:
Jesteś okropną przyjaciółką! Ja się o ciebie martwię a ty nawet nie raczysz napisać głupiej wiadomości. Foch 4ever mała! :)  Policzymy się jak wrócisz do domu ty okropna osobo! :) Uduszę cię zobaczysz! :p Aaa tak serio to weź może do mnie zadzwoń  bo mnie tu zaraz szlag trafi :* Kocham cię małpo, Tom :)
No to mam przechlapane! Zupełnie o nim zapomniałam. Teraz mi głupio. No nic, muszę do niego zadzwonić jak najszybciej. Gdy już chciałam wcisnąć "zadzwoń" usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Zayn'a.
-Hej. Mogę wejść?- zapytał.
-Jasne. Wchodź.
-Możemy pogadać?
-No pewnie. Mów o co chodzi- powiedziałam i usiadłam obok niego.
-Ja nie chcę się wtrącać, ale Harry nie daje sobie rady- powiedział patrząc na ścianę.
-Z czym sobie nie radzi?
-Z tym, że cię stracił. Każdego dnia mówi o tobie. Zastanawia się co u ciebie, jak się czujesz i tak dalej. A kiedy już nie wytrzymuje z ciekawości to dzwoni do waszej mamy albo do Gem i wypytuje o ciebie. Postaraj się mu wybaczyć. Proszę cię Rose.
-Zayn, ja nie wiedziałam o tym. Głupio mi z tym, że tyle bólu mu zadałam, ale nie cofnę czasu. Staram się i myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. Może przez ten tydzień, który spędzimy razem wszystko się zmieni i znowu będziemy prawdziwym rodzeństwem. Kto wie.
-Bardzo mnie to cieszy mała- powiedział i mnie przytulił- Too co słychać?
-A wszystko dobrze- uśmiechnęłam się- a u ciebie?
-A w sumie to tak samo jak zawsze. Perrie, praca, dom i tak w kółko.
-No tochba dobrze.
-No pewnie, że dobrze. A co u Tom'a? Dawno go nie widziałem.
-A wszystko po staremu. Teraz się chyba na mnie obraził bo o nim zapomniałam i nie napisałam mu ani jednego sms'a. Zresztą sam zobacz co mi napisał- powiedziałam i dałam mu swój telefon. Przez chwilę czytał wiadomość ze skupienie a później wybuchł śmiechem i powiedział:
-No wygląda na to, że masz przechlapane.
-No chyba tak.
-Ja też bym się obraził na jego miejscu.
-Nie dobijaj mnie, dobrze?!- powiedziałam i szturchnęłam go w ramię.
-No dobra- stwierdził i wystawił mi język- to ja już idę, śpij dobrze.
-Ok, dobranoc Zay- powiedziałam i przytuliłam się do niego, co po chwili odwzajemnił.
-No to ja już idę a ty dzwoń do Tom'a bo on cię udusi w końcu!- skwitował śmiejąc się.
-Noo już dzwonię! Pa głupku- powiedziałam a przyjaciel zniknął za drzwiami.
Chwyciłam telefon, wybrałam numer Tom'a i wcisnęła "zadzwoń". Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty:
-No nareszcie!-krzyknął- ty wiesz jak ja się martwiłem?!
-Tak bardzo cię przepraszam, nie miałam czasu.
-Dobra nie ważne. Wiesz dobrze, że nie umiem się na ciebie gniewać- powiedział głośno wzdychając.
-I za to cię kocham, mały.
-A ja myślałem, że najbardziej kochasz mnie za to, że mam kaloryfer i jestem zabójczo przystojny!
-Ojj za to też cię kocham!- mówiłam śmiejąc się.
-No to dobrze.
-No wiem. Co tam w domu?
-A nawet dobrze. Ojciec wyjechał w delegację.
-Gdzie?
-Do Warszawy czy jakoś tak.
-Do Polski?
-Nooo tak.
-Słyszałam, że mają tam świetne jedzenie.
-Może kiedyś się wybierzemy.
-Oooo jedźmy w wakacje! Proooooooszę!
-Nie płaszcz się przede mną bo do wakacji jeszcze kupa czasu i nie wiadomo co się jeszcze może wydarzyć.
-No w sumie.
-A no właśnie. Kiedy wracasz?
-Mam nadzieję, że Harry odstawi mnie do domu w niedzielę.
-Ale czemu dopiero w niedzielę?
-Nooo bo mama pracuje do późna, Rob wyjechał a Gem ma szkołę.
-Ale ty też masz szkołe głupku.
-No wiem, ale mama już zaniosła dyrektorce zwolnienie lekarskie.
-A no chyba że tak.
-No a co jeszcze powiesz? Co tam słychać na mieście?
-A na mieście?
-No tak.
-Widziałem się z Lyons'em. Mówił coś, że wybiera się do Hazzy.
-Tom ma przyjechać do Londynu?
-No tak.
-A wiesz może kiedy?
-No nie. A co ty tak wypytujesz?
-No bo gdyby przyjechał teraz to zabrał by mnie do domu wcześniej niż w niedzielę... Geniuszu!- powiedziałam, wyraźnie akcentując ostatni wyraz.
-Ooo jeju! Narobiło się! Raz nie skapowałem o co chodzi a ta już ma jakieś wonty!- bulwersował się.
-Eeej! Bo ci nie dam buzi jak przyjadę!- groziłam mu.
-Ojj przepraszam, noo!
-I tak nie dostaniesz.
-Taa już to widzę. Rzucisz się na mnie i taki będzie finał.
-Nie bądź taki pewny siebie!
-To ty mnie tego nauczyłaś!
-Aaa weź spadaj!
-Też cię kocham.
-Mam taką nadzieję- i rozmawialiśmy tak jeszcze około dwie godziny. Kiedy moje powieki same się zamykały, pożegnałam się z przyjacielem i poszłam wziąć kąpiel, by później móc iść spać.

~//~
Jakiś czas później.
25.03.2013r.
-Mamooo?! Gdzie mam zawiesić tą kremową firankę?- krzyczała Gemma.
-No jak to gdzie?! W salonie! Rose? Wzięłaś leki?!
-Taaaak mamo!- darłam się z łazienki w moim pokoju.
-Rob do cholery idź wytrzepać te dywany! Za kilka dni Wielkanoc a my jesteśmy w rozsypce!- panikowała mama.
-Kochanie przecież już posprzątaliśmy, dywany zaraz zabiorę!
-Z kim ja mieszkam! Wszystko muszę robić sama!
-Dzięki mamo!- krzyknęłyśmy razem z Gemmą, gdy usłyszałam, że w salonie dzwoni telefon- ja odbiorę!
-Spoko- usłyszałam głosy rodziców i siostry.
-Tak, słucham?
-Cześć Rose!- usłyszałam głos brata.
-No cześć, Harry- wypowiedziałam z niewielkim entuzjazmem. Ciekawi cię dlaczego, tak?! Otóż przez cały pobyt u Hazzy, spędził ze mną niecały dzień, ponieważ musieli dać koncert, udzielić wywiadu, itd.  Wiedziałam, że tak będzie, ale gdzieś w duchu miałam nadzieję, że jemu na serio zależy na tym, by było tak, jak dawniej. Cóż... pomyliłam się. Jak zwykle zresztą.
-Co słychać?- zapytał.
-Nic ciekawego.
-Jak się czujesz?
-Dobrze.
-Jesteś na mnie zła?
-Tak.
-O co?
-Ty dobrze wiesz.
-Yyy nie wiem?
-Wiesz.
-Nie wiem.
-Wiesz.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Nie.
-Tak. No kurde!
-A widzisz! Jednak wiesz!
-Jeju naprawdę nie wiem o co ci chodzi!
-Chodzi mi o to, że coś mi obiecałeś kiedy u ciebie byłam.
-Co ja ci... Aaa no tak. Dobrze wiesz, że nie mogłem rzucić pracy.
-A czy ja ci każę?!
-No nie.
-No to następnym razem po prostu nie stwarzaj wrażenia, że zależy ci na tym, byśmy znowu byli prawdziwym rodzeństwem Harry!
-Rose! Ja cię przepraszam. Nie chciałem żeby ci było przykro.
-Taa ok.
-Ja mówię poważnie.
-No dobra. Przyjedziesz na święta?
-Tak. Jutro powinienem być już u was.
-Spoko.
-A co tam słychać w mieście?
-A nic ciekawego. Ostatnio widziałam twojego przyjaciela.
-Tom'a?
-No tak.
-I co tam u niego.
-Nie wiem.
-Aha. A co u dziadków?
-Wszystko dobrze, chyba.
-Mhm.
-Nom.
-Rose będę już kończył. Do zobaczenia jutro.
-No cześć- powiedziałam i odłożyłam słuchawkę na swoje miejsce.
Po chwili przy mnie pojawiła się mama z pytaniem kto dzwonił. Powiedziałam jej, że telefonowało jej najlepsze dziecko, za co oberwałam poduszką w głowę, a później opadłyśmy na kanapie. Po chwili dołączyła do na Gemma, a po jakichś 20 minutach do domu wszedł Rob z dywanem, który musiał wytrzepać na podwórku. Rozłożył go w salonie i również się do nas dosiadł. Zaczęliśmy rozmawiać a po około dwóch godzinach ktoś zaczął dobijać się do naszego domu. Wstałam i pospiesznie ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Masakra... Harry przyjechał wcześniej...
-Co ty tu robisz? Miałeś przyjechać jutro- zapytałam.
-Też się cieszę, że cię widzę Rose- powiedział i wszedł do domu.
-Kiedy wracasz do Londynu?
-Dopiero przyjechałem, nie mam zamiaru tak szybko wracać.
-Aha. Too do kiedy masz wolne?
-W środę po świętach mamy wrócić do Londynu.
-Spoko. Chodź- powiedziałam- mamoooooo! Harry przyjechał!- krzyczałam zmierzając w stronę salonu.
-Cześć synku!- powiedziała ucieszona mama.
-Cześć mamo- odpowiedział i przytulił rodzicielkę.
Później przywitał się z Gem i tatą. Spoczęli na kanapie nie zauważając, że wymknęłam się do swojego pokoju. Z dołu słychać było śmiechy, rozmowy. Nie chciało mi się z nimi siedzieć, więc napisałam do Tom'a.
Hej mały! Wychodzimy gdzieś? Harry przyjechał wcześniej :p
Po chwili dostałam odpowiedź:
No cześć śliczna! Właśnie miałem do ciebie dzwonić :) Nudzi mi się w domu jak cholera, więc za 15 minut będę czekał pod twoim domem :)
Postanowiłam się ogarnąć, ponieważ rozciągnięta bluza i legginsy nie były odpowiednie na wyjście z przyjacielem. Poszłam do łazienki zrobić sobie makijaż   i ładnie się uczesać.  Po jakichś 10 minutach byłam gotowa. Wyszłam z łazienki i udałam się do garderoby i ubrałam się tak. Przejrzałam się w lustrze ostatni raz i zeszłam na dół.
-A gdzie to się moja córcia wybiera?- zapytał tata.
-A idę na miasto.
-Z Thomas'em?
 -Tak. Idę z Tom'em tato.
-No to w takim razie udanego wypadu życzę- powiedział i ciepło się uśmiechnął.
-Dzięki. Pa.
-Rose?- gdy już miałam wyjść z salonu usłyszałam głos mamy.
-Noo co tam?
-Gdybyś miała zostać u Tom'a czy coś w tym stylu, to daj znać.
-Dobra. Zadzwonię jak coś- odpowiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
Ostatni raz spojrzałam w lustro w przedpokoju i wyszłam na zewnątrz. Tom stał przy furtce.
-Styles?!- krzyknął.
-Czego?
-Masz 10 minut spóźnienia- udawał oburzonego. Zawsze tak robi, choć wie, że ja zawsze się spóźniam.
-Też cię kocham Reeves- powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
-No cześć- odpowiedział i mnie przytulił.
-To gdzie idziemy?- zapytałam.
-Do parku?
-No dobra- powiedziałam i tak oto spędziłam miłe popołudnie w parku i wieczór w domu przyjaciela.
-Nie chce mi się iść do domu- powiedziałam siedząc na parapecie w pokoju Thomas'a.
-Przecież możesz zostać u mnie- odpowiedział  wyłączając konsolę.
-No ale nie uważasz, że zbyt wiele razy już u ciebie nocuję?
-No coś tyyy- pstryknął mnie w nos- zawsze będę ci pomagał. Zrozum to.
-Dziękuję. Kochany jesteś- odpowiedziałam i wtuliłam się w przyjaciela- a twoi rodzice mi pozwolą?
-Po pierwsze to traktują cię jak własną córkę, po drugie to zgodziliby się nawet wtedy, gdybym to ja był temu przeciwny a po trzecie to raczyłabyś zauważyć, że ich nie ma- powiedział i się uśmiechnął.
-No w sumie. Nie ma ich? Jejku nie zauważyłam- zaśmiałam się.
-To nic. Dzwoń do domu, a ja przygotuję ci coś do spania.
-No dobra.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i przy kontakcie "Dom" wcisnęłam przycisk "zadzwoń".  Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty, piąty sygnał i:
_______________________________________________________________________

No i mamy kolejny rozdział :)
Piszcie czy się wam podoba czy też nie :)
Krytyka też jest spoko :)
Przynajmniej wiadomo na czym się stoi :*
Także tego... 10Komentarzy- nowy rozdział w czwartek lub  w piątek :*


  Buziaki :*
 M<3 

    

sobota, 16 marca 2013

Herbata nam wystygnie...


-No właśnie Harry. To nie było nic wielkiego. Moja śmierć ułatwiłaby wam wszystkim życie! Jebani egoiści!- krzyknęła tak, że wszyscy wybiegli przed budynek- a wy co się tak gapicie?! Jesteście tacy sami jak on! Macie w dupie to, co dzieje się wokół was! Wy się nazywacie rodziną?! Jeśli już, to rodziną patologiczną do cho...- nie dokończyła, ponieważ straciła przytomność...

ROSE.
Śpię. Śnię to tym, że podczas naszego zjazdu kłócę się z bratem. Widzę to tak, jakby to było naprawdę. Dziwne, no ale cóż. Wyobraźnia płata różne figle. Czuję, że ktoś ściska moją dłoń. Otwieram oczy i widzę białe ściany. Przy jednej z nich stoi kanapa, na której siedzi mama, Gemma, Nick, Joe, Sam i Rob. Reszta rodziny siedzi na przyniesionych krzesłach i zaciekle o czymś rozmawia. Skoro widzę wszystkich to kto ściska moją dłoń? Nie tylko nie to! Patrzę w prawą stronę i widzę... Uff... widzę Tom'a. 
-Jak się czujesz?- zapytał.
-Nie wiem. Gdzie jestem? Co się stało?
-Jesteś w szpitalu. Zemdlałaś wczoraj gdy sprzeczałaś się z Harry'm.
-Aaa tak. Czyli to nie był sen- powiedziałam szeptem.
-Słucham?
-Nie nic. Chciałam was przeprosić- skierowałam się do rodziny przebywającej w pokoju- nie wiem czemu tak wybuchłam, bardzo was przepraszam- powiedziałam, a po policzkach spłynęły mi łzy.
-Nie przejmuj się skarbie. My się nie gniewamy- powiedziała ciocia Ellen.
-No właśnie- dodał dziadek. 
-Dziękuję wam za to, że nie jesteście źli.
-Dziecko... Nie mamy o co się złościć- powiedział Rob.
-Kochani jesteście- powiedziałam.
-A ty niepoważna- powiedział Harry.
-Że co?
-Że to! Nie bierzesz leków i nie chodzisz do lekarza!
-A co cię to obchodzi?!
-A obchodzi mnie! I to bardzo ty idiotko!
-Możesz mnie nie wyzywać debilu?!
-Nie moge! W głowie mi się nie mieści jak możesz być tak nieodpowiedzialna!
-Weź się zamknij i wyjdź!
-A właśnie że nie wyj...- nie dokończył bo Gemma mu przerwała.
-Możecie się zamknąć?! - krzyknęła.
-Masz rację, już się zamykam- powiedział Harry i usiadł obok Sam'a.
Nie powiedziałam nic. Popatrzyłam na mamę, która blado się uśmiechnęła.
-A tak w ogóle to powiecie mi, czemu ja tu nadal leżę?
-Kochanie lekarze muszą cię dokładnie zbadać i ustalić nowe leki-powiedział Rob.
-Coś jest nie tak?!
-Nie skarbie. To znaczy twój stan się pogorszył przez to, że nie bierzesz leków- stwierdziła mama.
-Przepraszam mamo.
-Kochanie nie przepraszaj, tylko bierz leki tak, jak trzeba.
-Tak zrobię- powiedziałam, a Tom mocniej ścisnął moją rękę.
-Mam nadzieję- powiedziała mama.

Cała rodzina siedziała u mnie do 17. Później został ze mną Tom i Gemma. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy. Było bardzo fajnie.Około 19 zadzwonili do mnie chłopcy- Niall, Zayn, Liam i Lou na skype. Rozmawialiśmy do późnego wieczora. Mniej więcej o 24 poszłam spać z nadzieją, że jutro wyjdę do domu.

~//~
_Następnego dnia_
-Co ty tu robisz?!- zapytała dziewczyna, patrząc na brata.
-Przyjechałem odebrać cię ze szpitala- powiedział.
-To jednak wychodzę...
-Noo tak.
-A mama nie mogła przyjechać?!
-Musiała iść do pracy.
-A Rob?
-O ile dobrze pamiętam, to wczoraj ci mówił, że wyjeżdża na miesiąc w delegację- odpowiadał ze spokojem.
-A Gemma?
-Jest na uczelni.
-A Tom?
-Tom jest w szkole, a poza tym to jak miałby tu dojechać z Holmes Chapel? Autobusem?!
-Noo w sumie. No to na co czekasz?! Wyjdź.
-Ale jak to?- zapytał zdziwiony.
-No chyba musisz iść do lekarza, żeby powiedzieć, że pomnie przyjechałeś, taak?
-A no rzeczywiście. Zaraz wracam.
-A mało mnie to obchodzi- powiedziała i zaczęła zbierać swoje rzeczy. 
Harry wrócił po około20 minutach. Rose siedziała w fotelu bawiąc się telefonem.
-Już jestem- powiedział.
-No i co?
-No i to, że chyba możemy już iść.
-To chodźmy. Nie mam zamiaru tu dłużej siedzieć.
-Jak sobie życzysz. Daj tą torbę- powiedział patrząc na siostrę, która w drobnej dłoni trzymała niewielką torbę ze swoimi rzeczami.
-Poradzę sobie.
-Nie kłóć się ze mną. 
Dziewczyna nie powiedziała już nic. Wcisnęła bratu do ręki swoją torbę i wymijając go wyszła ze szpitalnego pokoju. Pożegnała się z pielęgniarkami, które znała od wielu lat, ponieważ w tym szpitalu leczy się odkąd wykryto jej problemy z sercem. Zjechała na dół windą i wyszła przed budynek. Zaraz za nią z ogromnego szpitala wyszedł jej brat. Pogoda w Londynie była dziś o dziwo piękna. W marcu nigdy nie było tak ładnie. Dziewczyna zachwycona faktem, że już dziś wraca do domu wsiadła do luksusowego auta brata. Zapięła pas i patrzyła przed siebie. Zdziwiona tym, że Harry jedzie złą drogą zapytała:
-A gdzie my jedziemy?
-Do mnie.
-Jak to?
-Chłopcy chcieli się z tobą zobaczyć.
-Ale wczoraj mówili, że nie mają czasu.
-Oni wiele rzeczy mówią.
-A no tak.
Na tym skończyła się rozmowa. Dalej jechali nie odzywając się do siebie ani jednym słowem. Dojechali do domu chłopaka. Harry, jak na kulturalnego mężczyznę przystało, otworzył siostrze drzwi, po czym oboje skierowali się do willi. Weszli do przedpokoju, w którym zostawili rzeczy i skierowali się do kuchni.
-Napijesz się czegoś?- zapytał Harry.
-Poproszę herbatę.
-A zjesz coś?
-Nie.
I znów zapadła cisza. Harry był podenerwowany, ponieważ myślał, że siostra nie jest już na niego zła. Mylił się i teraz zdecydowanie zdał sobie z tego sprawę. Przygotował dwie herbaty, które zaniósł do jadalni. 
-Mogę przejść do salonu?- zapytała Rose, przerywając ciszę.
-Jasne- powiedział i uśmiechną się do niej. 
Dziewczyna próbowała zrobić to samo, lecz nie potrafiła odwzajemnić uśmiechu w stosunku do brata. Zrezygnowana udała się do salonu, który w całym domu najbardziej się jej podobał.
-Wiesz... Mama mówiła, żebyś została u mnie do niedzieli- powiedział Harry siadając na kanapie obok siostry.
-Ale dlaczego? 
-Bo nikogo nie będzie w domu, a ona ni chciała, żebyś była sama.
-Ale przecież Tom by mnie odwiedzał.
-Ale on nie będzie z tobą cały czas.
-A ty niby będziesz?
-Będę. Obiecuję ci to- powiedział, czym wywołał lekki uśmiech na twarzy Rose.
-A gdzie będę spać?
-Tam gdzie zawsze.
-No to ja pójdę zanieść torbę.
-Spoko.
Dziewczyna zniknęła w przedpokoju. Chwyciła swą torbę i ruszyła na górę do "swojego" pokoju. Tak, Rose, Gemma i rodzice mieli w domu chłopaka swe sypialnie. Dziewczyna idąc po schodach patrzyła na fotografie umieszczone na ścianie. Widziała mnóstwo swoich zdjęć. Nawet tych z teraz. 
-Jesteś pewnie ciekawa, skąd mam twoje teraźniejsze zdjęcia, tak?- zapytał, czym wystraszył siostrę- przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć- dodał.
-Nic się nie stało. No w sumie chciałabym wiedzieć skąd je masz.
-Otóż Gemm mi je wysyła.
-Co?
-No tak. Może to głupio zabrzmi, ale tyle mi pozostało. Wiem, że mnie nienawidzisz, więc mogę chociaż patrząc na te wszystkie zdjęcia łudzić się, że kiedyś będzie tak, jak dawniej.
-Harry ja... ja... nie wiem co mam ci powiedzieć- stwierdziła, a po jej policzku popłynęły łzy.
-Nic nie mów. Nie musisz. Proszę cię ni płacz przeze mnie. Już za dużo krzywd ci wyrządziłem- powiedział i przytulił siostrę, która o dziwo odwzajemniła uścisk. po chwili jedna puściła brata i udała się w kierunku swej sypialni.. Na łóżku zostawiła swoje rzeczy i powiedziała do stojącego w drzwiach brata:
-Chodźmy na dół. Herbata nam wystygnie.
______________________________________________________________________________

W końcu napisałam drugi rozdział :)
Mam nadzieję, że się cieszycie :*
Przepraszam za tak długą nieobecność <3

7Komentarzy- nowy rozdział :*

M<3

sobota, 9 marca 2013

Hej kochani :)
Przepraszam, że nie dodaję nowego rozdziału, ale jakoś nie mogę... :(
Jednak jeśli chcecie mnie bliżej poznać, zapraszam na mojego Ask'a :*
Pytajcie o co tylko chcecie! <3
http://ask.fm/Maliczek97

Buziaki, M<3

czwartek, 7 marca 2013

` egoiści!

.Rose
Leżę na łóżku. Każda kończyna odmawia mi posłuszeństwa. Rozmyślam. O nim. O Harry'm... Ciekawe czy dzisiaj się pojawi. Czemu dziś? Dziś mamy zjazd rodzinny. Wszyscy tam będą. Jak zwykle będą pytać o moje zdrowie i mnóstwo innych spraw. Później wejdzie on. Przykładny syn. Będzie się szczerzył do wszystkich. Przywita się z mamą, Gem, Rob'em, całą rodziną a na końcu... Na końcu ze mną. Podejdzie i jakby nigdy nic pocałuje mnie w czoło i powie "Hej siostrzyczko". Od trzech lat nie znoszę tego zdania. Patrzę na zegarek. 11.30. Trzy, dwa, jeden...
-No ile można spać?!- krzyknęła Gemma wchodząc do mojego pokoju.
-Tyle ile się chce- powiedziałam i przykryłam się szczelnie kołdrą.
-Eeej no wstawaj!
-Nie. Idź stąd- mruknęłam.
-Rose Styles mówię do ciebie!
-Gemmo Styles ja do ciebie też!
-Błagam cię. Wstań. Nie wiem w co się ubrać- powiedziała.
Odchyliłam kołdrę. Tak myślałam... Sterczy nade mną i lampi się na mnie. Dom wariatów.
-Noo dobra- powiedziałam i podniosłam się do pozycji siedzącej-gdzie mama?
-Wyszła do tej restauracji, w której mamy zjazd razem z Rob'em.
-Spoko. Idź się wykąp i wgl a później cię ubierzemy-powiedziałam blado się uśmiechając.
-Dobra. Kocham cię- odpowiedziała i cmoknęła mnie w policzek.
-Ja ciebie też.
Gdy Gem zamknęła za sobą drzwi wstałam i udałam się do mojej łazienki. Doprowadziłam się do stanu używalności i przeszłam do garderoby, którą sama stworzyłam. Po chwili zastanowienia wybrałam dla siebie taki zestaw a dla siostry coś takiego. Miejmy nadzieję, że się jej spodoba. Ubrałam się, uczesałam i pomalowałam. Gdy zapinałam kolczyki do mojego pokoju niespodziewanie weszła mama.
-Ro... ooo jeju! Ale ty ślicznie wyglądasz!- powiedziała i pomogła mi z kolczykami.
-Dzięki mamo. A ty co zakładasz?
-No i tu będzie problem.
-Zaraz coś wymyślimy- powiedziałam, uśmiechając się do matki.
-Kochana jesteś- stwierdziła.
-Wiem. Gemma mi to mówi kilka razy dziennie.
Mama się uśmiechnęła i wyszła. Zabrałam zestaw dla siostry i podrzuciłam go do jej pokoju, po czym poszłam do mamy. po chwili "grzebania" w garderobie rodzicielki wybrałam coś w jej guście. Po jakiejś godzinie wszyscy zeszliśmy na dół. Rob świetnie wyglądał. Czarny, szyty na miarę garnitur, biała koszula, czarny krawat i idealnie wypastowane buty.Mama była zachwycona. Okło 15 wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę restauracji. Nie wiem jak się nazywa, bo szczerze to zbytnio mnie to nie obchodzi. Po półgodzinnej drodze dotarliśmy do dużego budynku na przedmieściach Holmes Chapel. Przed budynkiem stali moi kuzyni. Przywitaliśmy się. Mama, Rob i Gemma weszli do środka a ja zostałam z chłopakami.
-Ślicznie wyglądasz mała- powiedział jeden z mioch kuzynów, Sam.
-Dzięki. W też niczego sobie wyglądacie w tych garniturkach- powiedziałam przyglądając się całej trójce.
-Sie wie kochana- powiedział Nick poprawiając swój krawat.
-A Harry przyjedzie?- zapytał znienacka Joe.
-A co mnie to obchodzi?
-Aaa no tak. Przepraszam- powiedział.
-Nic się nie stało.
-A jak się czujesz?
-Całkiem dobrze- odpowiedziałam, choć mijałam się z prawdą.
-Jesteś pewna?- powiedział Sam.
-Tak, a czemu?
-Noo bo jesteś strasznie blada i w ogóle- wyprzedził chłopaka Joe.
-No właśnie- dodali równocześnie Sam i Nick.
-Po prostu nie wiem, czy ten mój brat będzie i to mnie denerwuje.
-Nie przejmuj się. Będzie dobrze- powiedział Nic mocno mnie przytulając.
-Mam nadzieję- powiedziałam uśmiechając się blado.

~//~
Chłopcy uśmiechnęli się do dziewczyny i każdy z osobna się do niej przytulił. Gdy mieli już wchodzić do budynku, na parking wjechało czarne terenowe BMW, z którego po chwili wysiadł Harry. Rose nie chcąc witać się z bratem, udała się na tył budynku, z którym znajdowało się jezioro i piękny ogród. Siedziała tam dobrą godzinę. Gemma przyszła po siostrę lecz ta nie chciała wejść do środka. Po chwili ktoś usiadł obok niej na drewnianej ławce. To byl Hazz.
-Czemu nie wejdziesz do środka? Jest zimno. Przeziębisz się.
-A od kiedy cię to interesuje, co?
-Od zawsze- powiedział.
-Taa jasne- zakpiła sobie z chłopaka.
-Rose ja wiem, że jesteś na mnie zła. Wiem, że nienawidzisz mnie za to, że poszedłem do x-factor, ale...
-Ja cię nie nienawidzę za to, że spełniłeś swoje marzenia Harry.
-To za co?
-Za wszystko inne. Za to, że miałeś mnie gdzieś, za to, że w dniu mojego przeszczepu nie raczyłeś do mnie nawet zadzwonić czy nawet napisać głupią wiadomość! Mam wyliczać dalej?!- krzyczała, a po jej bladych policzkach spływało mnóstwo łez.
-Rose... -powiedział chłopak próbując ją przytulić, lecz ta go odepchnęła-czego ty ode mnie oczekujesz, co?! Miałem zostawić wszystko i jechać do szpitala tylko dlatego, że miałaś przeszczep?!
-No właśnie Harry. To nie było nic wielkiego. Moja śmierć ułatwiłaby wam wszystkim życie! Jebani egoiści!- krzyknęła tak, że wszyscy wybiegli przed budynek- a wy co się tak gapicie?! Jesteście tacy sami jak on! Macie w dupie to, co dzieje się wokół was! Wy się nazywacie rodziną?! Jeśli już, to rodziną patologiczną do cho...- nie dokończyła, ponieważ straciła przytomność...
_______________________________________________________________________

Hej kochani! :)
Pierwsze koty za płoty! :)
Pierwszy rozdział już napisany, więc teraz powinno być już tylko łatwiej :*
Ten blog jest nieco inny niż Never Let Me Go, ale mam nadzieję, że będziecie go czytać i chętnie komentować <3

5KOMENTARZY= kolejny rozdział :)

M<3

niedziela, 3 marca 2013

Prolog :)


Czasem zastanawiam się nad sensem swojego życia. Myślę sobie, że lepiej dla wszystkich by było, gdybym prawie te trzy lata temu umarła a nie szukała dawcy serca. Życie nauczyło mnie tego, że nawet ci najbliżsi potrafią od ciebie odejść. Tak właśnie straciłam mojego brata, Harry'ego. Tak, tego Hazzę z One Direction. Zapewne każdy ich fan chciałby być na moim miejscu, czy też na miejscu naszej starszej siostry, Gemmy. Ja jednak nie uważam, żeby to było coś wspaniałego. Zanim został gwiazdą był inny. Teraz wszystko się zmieniło. Liam, Louis, Niall czy Zayn są tacy sami jak w x-factor. A on?! On jest jakiś taki... Inny. Pamiętam jak około trzy lata temu nie odstępował mojego szpitalnego łóżka ani na krok. Czuwał przy mnie razem z Tomem. Tom to mój drugi brat. Teraz właściwie jest moim jedynym bratem. Kocham go takim, jakim jest i nie przeszkadza mi to, że jest bisexualny. Najważniejsze jest to, żeby był szczęśliwy, no nie? No właśnie. Wiesz, może i kiedyś powiem szczerze, że kocham swojego brata- Harry'ego, lecz z pewnością nie zrobię tego teraz. Teraz jedynym uczuciem jakim go darzę jest nienawiść. Czysta, głęboka nienawiść. Dziwisz się pewnie jak można znienawidzić własnego brata, tak? Otóż można. Ja nigdy bym go nie zostawiła. Nie w takim momencie jego życia. Nie wtedy gdy byłby bliski śmierci. Kariera karierą, ale gdzie do cholery podział się ten chłopak, dla którego jeszcze za czasów x-factor rodzina była najważniejsza? Powiem tylko tyle. Z dniem 23.07.2010roku straciłam mojego brata i zyskałam nowych przyjaciół, Lou, Liam'a, Nialler'a i Zayn'a. 

 

Dziś jest 3 marca 2013. Siedzę na ławce w parku i myślę. Myślę o tym, jak mama żegnała się z nim w zeszłą niedzielę, jak Gem nie chciała go puścić. Łzy płyną mi po policzkach, ponieważ podczas jego pobytu w naszym domu ignorowałam go do tego stopnia, że mama się rozpłakała i krzyczała na nas oboje. Nie czuję już nic, co mogłoby choć trochę pchnąć mnie w kierunku odbudowania relacji z Harry'm. Nic, kompletnie nic. 

___________________________________________________________

Cześć

Witam na moim drugim blogu :)

Mam nadzieję, że będziecie go czytać tak samo jak i ten pierwszy :)

Jeżeli podoba wam się prolog to zostawcie 3 Komentarze a jeszcze dzisiaj napiszę 1-szy rozdział :*

M <3